Jest alkoholizm? Jest. A biegizm lub audiofilizm? No, oczywiście. Więc jest też porównalizm. Groźna przypadłość. Do tego – wyczerpująca, zaraźliwa, stresująca i deprymująca. Permanentne popadanie w stan porównywalizmu, wywołuje u uczestników tych eksperymentów, a zarazem u osób dotkniętych tą przypadłością, destrukcyjne reakcje wręcz euforystyczne, groźniejsze dla równowagi psychicznej niż seria porażek i klęsk. Żadna sesja porównywalizmu nie zakończyła się naukowo potwierdzonym sukcesem. Jedynie jego mirażem, fatamorganą, zwidem i majakiem – no, jest (chyba) lepiej! Przednówek obfituje w coraz częstsze przypadki porównalizmu. Zaczyna się od telefonicznej rozmowy lub lapidarnego maila: która wersja „brothers” jest lepsza.... Krew odprowadzam do pojemnika zastępczego, i w roli dającej się porównać jedynie ze stanem zombie, podejmuję wątek zastępczy: - A ma Pan wnuki? – albo - u was też tak leje? - Kurczę – nie zważając na to co mówię, czy cokolwiek odpowiadam, lub wręcz milczę, - a ta platyna jest rzeczywiście lepsza od shm-cd/sacd? (nie wiem dlaczego 90% interlokutorów mówi: sak). Nie mam wyjścia. Wciągam krew, podgrzewam ją do stanu wrzenia i z zombie zamieniam się w wawelskiego smoka. Zionę siarką i potasem dowodów na przeciętnizm kompozycji (bezskutecznie), na ograniczyzm przejawiający się tym, że po powrocie z pracy, porównywaliści zrzucają portki, chodzą po domu w gaciach, żłopio (klasyk, Gomułka) piwo i (w oryginale: szydzo) porównujo. Jest lepiej czy gorzej? - Czyli jak? - dopytuję. - Co wew piątek było lepiej, a co wew czwartek jest gorzej? Bo w przyszłym tygodniu może być inaczej: to co wew wtorek było prawie lepiej może wew sobotem być nieco gorzej, panie, no przecież pan też tak ma?! - No, nie mam. – dusza zalewa się z żalu audiofilskimi łzami, które, o!, nie wysychają tak szybko! Medycyna pracy jest dziedziną dalece niedoskonałą. Nie zajmuje się takimi czynnikami psychogennymi w mojej pracy. Nie bada - z jednej strony – klasycznego porównywacza z jego ofiarą – handlarzem płyt. Z drugiej – nie szuka sposobów poza farmakologicznych na tę cechę osobowości, rozrastającą się u niektórych bardziej niż hallux na wielbłądzim kopycie. Nie przeprowadzono chyba badań na poziom agresji lub stopnia pobłażliwości ze strony porównywacza wobec handlarza, który w oczach tego pierwszego, jeśli nie wchodzi w reakcję motetowo-chóralną z porównywaczem – nie nadaje się do pracy w sklepie muzycznym i w ogóle, panie, co pan tam robisz, jak pan tego nie słyszysz? Fakt. Zastanawiam się nad tą kwestią od ponad 20 lat. A włączając w ciąg stażu fakt, iż jako uczeń szkoły technicznej, średniej, na specjalnie do tego celu przerobionym motocyklu marki Jawa 175, w każdy piątek i sobotę wiozłem do gmachu filharmonii juki płyt winylowych by posprzedawać je w cenie 80 zł za krążek w przerwie koncertowej – to od ponad półwiecza – zastanawiam się np. nad konstrukcją psychiki ludzi, którym muzyka potrzebna jest nie do słuchania czy przeżywania (rany boskie, co ja mówię)! A jedynie do porównywania. A jeśli próbuję wskazać, że poza porównywalnością siły łupnięcia danego instrumentu z krążka A z łupnięciem na krążku B, istnieje w muzyce cos więcej – to nic chcą Pastwo wiedzieć, co zazwyczaj słyszę z ust porównywacza „niby-czegoś” z „niby-niczymś”? Bo jak potwierdzić bez wątpliwości, że pamiętamy dokładnie nasze wrażenie i efekt soniczny z godziny 17.54, we wtorek, gdy padał deszcz, a w biedronce nie było już bułek z oliwkami z wrażeniem z 9.39 we czwartek, kiedy szliśmy na drugą zmianę, a ten łysy polityk powiedział w wywiadzie ogórek przez u otwarte... Cierpię. Dlaczego ja nie jestem taki jak oni? Dlaczego nie potrafię się cieszyć, znajdować uzasadnienia na poniesione wydatki sprzętowe? Dlaczego nikt ze mną się nie koleguje, nie mam przyjaciół, z którymi mógłbym porównywalizować, czekać z drżeniem rąk na ten moment, w którym perkusista walnie tak, że: - No, słyszysz? Idzie, co? - Ale w poniedziałek było krócej - No tak, bo przesunąłem taboret i położyłem ten karton pod szkło na stoliku. Ja wiedziałem, że tu coś nie gra. Szkło. Dawało odbicia! - Kurczę, ty to się znasz... Więc - nie ja jestem uczestnikiem tych spirytystycznych seansów porównowaczych. Nie jest mi bliski stan ducha kolumbów audiofilizmu. Bardziej brzęczyzm lub głuchizm cechuje moją naturę niż subtelny, paralelizm porównawczy na niwie audiofilizmu melomanistycznego. Ale, ale wszystko to co powiedziałem blednie w obliczu prezentowanej płyty!!!! Oddaję więc już bez zbędnych komentarzy, w Państwa ręce – album (bo to dwie płyty) – jako delikt audiofilistyczny: artystyczny w stopniu najwyższym i porównywawczy w nie mniej wysokim. . Najlepsze nagrania Denona (rzeczywiście, doskonałe także pod względem interpretacyjnym) na zwykłej płycie CD oraz płycie przygotowanej w technologii i na nośniku Ultimate HiQuality CD. Proszę porównać choćby poniższe dwa fragmenty. Każdy o długości 30 sekund, sugeruję aby zgrali je Państwo na dysk, przenieśli na płytę CD-R i – testowali, w ramach porównalizmu. Dla ułatwienia - nie podaję, który fragment pochodzi z której płyty! >>> Posłuchaj fragmentu i porównaj<<< >>> Posłuchaj fragmentu i porównaj<<<