Greatest Classical Composers in Exciting Sound Quality played by the Best Artists
Important for vinyl collectors of exiting recordings: The 1000 copies of limited LP editions “The Best of TACET 2008”, “The Best of TACET 2009”, “...2010”, “...2011” were sold like hot cakes. These releases are compilations of the best TACET recordings, in precious presentation and with an interesting text. Again the new “The Best of TACET 2012”, “...2013” and “...2016" are limited to 1000 copies. Phenomenal sound quality. Before release two thirds of the production quantity were sold. Make sure and grab your copy now! Kto pierwszy, ten lepszy. Albo: ostatnich gryzą psy. Może jeszcze tak: za kowbojem tylko koński ogon. Proszę? Nie znają Państwo tego ostatniego porzekadła? Oczywiście, bo wymyśliłem je właśnie w tej chwili. Jakkolwiek rzecz nazywać – nie zwlekajcie! Nakład każdego krążka – 1000 egzemplarzy w skali światowej. Poprzednia edycja trzech samplerów Taceta praktycznie nie trafiła na magazynowe półki. Z kartonu od dostawcy – pakowaliśmy je dla Państwa razem z innymi wydaniami z serii TUBE ONLY. Niniejszy set, na który składa się The Best of Tacet 2012, 2013 i 2016 – przynosi absolutne perły z klasycznego repertuaru w rzeczywiście przesyconych pasją do muzyki interpretacjach, jak poprzednie edycje - zarejestrowane na lampowym magnetofonie szpulowym, z użyciem najsłynniejszych mikrofonów epoki analogowej (1940-1960). Materiał i sposób przygotowania stempla – to już technologia współczesna. ‘Exciting Sound Quality’. Slogan reklamowy. Owszem, też. Ale też sposób, metoda by ze słuchania muzyki czerpać ogrom doznań i wrażeń. Jednym z grzechów najcięższych fonografii komercyjnej jest to, że ignoruje, lekceważy misterium i zjawiskowość materii muzycznej. Słuchacze nie dostrzegają pulsującej każdym z około pięćdziesięciu instrumentów materii nieustannie zmieniającej się w swojej dynamice i kolorycie, w intensywności i mnogości odcieni. Nie. Na porażająco ogromnej ilości wydań słyszymy linię melodyczną, pewne akcenty w rodzaju ‘bum tara bum” lub świszenie ni to skrzypiec ni to kawałka styropianu wolno przesuwanego po lekko przybrudzonej szybie. - Przestań! Uszy przetniesz! Właśnie działania komercyjne w fonofgrafii sprawiają, że utrwala się niegdyś prześmiewcza opinia, a dziś już prawie fakt, że ludzie dzielą się na tych, którzy słyszą, że orkiestra gra i tych, którzy nie słyszą, bo w istocie – orkiestra grać przestała. Ale co gra, jak gra, co muzycznie nam komunikuje, jakie sfery wrażliwości próbuje poruszyć – to już rozważania od dawna przeniesione do działu – skamieliny lub archeologia przed cywilizacyjna. Płyty Taceta to muzyczna postać fraktala. Ha! I tu zaczyna się problem. Każdy wie, co to jest fraktal, ale nikt do końca goi nie rozumie. Bo jest on jak muzyka – matematyczny i piękny. Tak jak muzyka. O ile przywołanie matematyki samoczynnie wywołuje lekkie prężenie bruzd mózgowych, o tyle – o, tragedio – pojęcie piękna odbezbronnia nas całkowicie. Jak ten hipopotam leżymy na grzbiecie i fikamy nóżkami. Że krótkie i grubiutkie? Nie szkodzi, ale jak żwawe i niezależne. Każda w swoją stronę, każda w innym tempie. Tak swojsko, po naszemu czyli byle jak i nie wiadomo po co. Naszym nieszczęściem największym jest właśnie utracenie potrzeby jedności z pięknem. Nasze zmysły, które w ową krainę winny nas prowadzić – uległy degradacji. Przez cymbalizm i nieuctwo, przez lenistwo i szkolne pobłażeństwo. - Ano, żyj sobie baranku boży, ty pańska sieroto i ofermo, żyj. Skubnij sobie co ci tam trzeba, a co nie, to nie ruszaj. Ino się nie przemęczaj. Bo to straszna choroba. Z niej ludzie mrą, a z lenistwa – nie. Płyty Taceta są tylko dla wybranych. Dla tych, którzy w procesie darwinowskiej ewolucji zachowali jeszcze zmysł wnijścia w trzeci wymiar. Proszę włączyć te nagrania i spróbować wejść w muzykę. A najpierw – między muzyków. Tak, to możliwe. Zaznaczam - dla inteligentnych. Więc wchodzimy, wchodzimy, tiptoczek za tiptoczkiem. O, ta duża bania przesłaniająca swoją górę to wiolonczela, a po lekko lewej ten machający w lekkim oszaleństwie smyk to altówka, której z wdziękiem, jeszcze bardziej po lewo – sekundują skrzypce. Idziemy, idziemy dalej.. Z lewej sekcja drewna, po prawej – blacha. W głowie zaczyna wszystko wirować. Jakbyśmy byli kulką w wesoło miasteczkowym bilardzie mechanicznym. Brzding, bang, pong, track, pack, pik! Ileż świata w tej muzyce, ile kolorów. Tu zefirek flecika, tam szkwał waltorni. No co, żeglarzu, wszystko jest? Płyniemy? No to wal prosto na bębny. Tylko niech cię chrząknięciem kontrabas z kursu nie zrzuci. I – skaczemy na harfę. Pomyśl, jakie to byłoby czucie, gdyby tak po tych strunach, bez gaci, zjechać na dół uciekając przed dźwiękami, które goniłyby naszą Jej Godność, lekko naznaczoną cellulitem. Ale kop! Jak przystało na dilera – honoruję zakupy hurtowe. Jeśli zdecydują się Państwo na pakiet trzech samplerów – każdy z nich kupią Państwo o 10 PLN taniej czyli całość za minus 30PLN. Ale ostrzegam – po wysłuchaniu przynajmniej jednego z nich – wystąpią objawy uzależnienia. I o to chodzi, i o to chodzi!