1. Embraceable you – Ina and Geroge Gershwin
2. Weaver of dreams – Jack Elliot, Victor Young
3. Don’t go to strangers – Redd Evans, Arthur Kent and Dave Mann
4. I’m old fashioned – Johnny Mercer, Jerome Kern
5. Imagination – Jonny Burke, Jimmy van Heusen
6. Save your love for me – Buddy Johnson
7. How do you keep the music playing – Marilyn and Alan Bergman, Michel Legrand
8. Summer wind – Johnny Mercer, Henry Mayer
9. Sleepless hours – Al Stilman, Albert van dam
10. Love letters – Edward Heyman, Victor Young
Nawet jeśli w Państwa komputerach nie ma głośników, co więcej - nie programu do odtwarzania plików muzycznych, to TEN głos Państwo usłyszą na 100%! Przecież to jak lot szybowcem w kostce masła!!!!
NAGRANIE AUDIOFILSKIE pod auspicjami i na zlecenie MARANTZA.
Płyty STS Digital w naszej ofercie.
Śpiewa fantastycznie. Jest znakomitym aranżerem. Trudno o trafniejsze interpretacje standardów, które znamy z setek innych wykonań.
Jednak zachwyca przede wszystkim barwą, głębia, aksamitem i nieobejmowaną wprost miękkością głosu.
Fenomen natury?
Ale także lata kształcenia i pracy nad głosem. Panuje nad nim z mocą wręcz czarodziejską.
Druga z serii czterech taśm magnetofonowych, jakie STS-Digital skopiował (2016, luty) z oryginalnych taśm-matek, na których zarejestrowano całą sesję muzyczną.
Jest to wierna kopia oryginału. Zapis z prędkością profesjonalną, radiową, 38 cm/s. Nośnikiem jest japońska taśma Maxell.
Odłączono wszelkie systemy eliminacji szumów, w tym system Dolby, aby nie uronić z nagrania studyjnego żadnej częstotliwości. To jakby dźwiękowa fotografia przestrzeni muzycznej z lat sześćdziesiątych minionego wieku.
/*/*/*/*/*/*/*/*/*/*/
Płyty STS Digital w naszej ofercie.
/*/*/*/*/*/*/*/*/*/*/
Następnym etapem będzie przydzielenie każdemu z nas jego... indywidualnego muzyka. Nie, nie idzie tu o kwestie organizacji życia społecznego, o dobrą zmianę, a jedynie o spełnienie największego marzenia pra-melomanów – ciągłego obcowania z muzyką, z dźwiękiem prawdziwym.
Pan otrzyma w przydziale bębnistę, pan – waltornistę, a pani – piccoloflecistę.
Czyż nie pięknie? Czyż nie wspaniale?
Siedzi pan w biurze, a obok waltornista gra panu obertasa. Kieruje pani tramwajem, a na siedzeniu obok – pianista gra sonatę rewolucyjną Chopina. A kiedy kładziecie się spać, u wezgłowia zasiadają zgodnie trębacz i kontrabasista. I zaczyna się nocne plum, bum, ciach, tra la la uf!
Podobnie za ścianą, piętro niżej i wyżej, w całym wieżowcu, także tym obok i w tych siedemnastu na osiedlu... A lecący nad wami w nocnym zwiadzie Marsjanin unosi się bezszelestnie na porywach muzycznych emocji i wzruszeń...
Czyż nie pięknie, czyż nie cudnie wprost????
***
Magnetofon w moim życiu odegrał rolę szczególną. W palcach do dziś czuję specyficzną sprężystość taśmy. I odgłos jej cięcia, zawsze pod kątem. Zawsze, to znaczy od czasów stereofonii. Wcześniej montowało się „na wprost”.
Stare dzieje.
Kiedy dziś uruchamiam te zapisy z przełomu lat 60/70, zarejestrowane na studyjnych telefunkenach, studerach czy revoxach – nie mogę wyjść z podziwu nie nad trwałością rejestracji co... przestrzenią. Chciałoby się rękę w ten dźwięk wsadzić. Taki jest naturalnie przestrzenny. I żywy. Prawdziwy! Później pojawiły się kasetowe philipsy i niemieckie (produkowane dla Stasi) uhery. Co potem było? Eh, powszechna noc cyfryzacji – daty, minidyski, dyskimini itd, itp.
Na giełdach staroci ostało się trochę magnetofonowego audiofilskiego złomu, jak kalecząc moje uczucia powiedział przez telefon jeden z handlarzy vintydżu (to też jego określenie).
Dziś ceny na ten sprzęt są jeszcze niskie. Ale nabierają mocy. By jak hariery wystartować w górę. Startują już przedsiębiorczy rzemieślnicy, którzy uruchamiają produkcję pasków, wałków, rolek, łożysk, a tyko patrzeć, jak wysypią się manufaktury z głowicami i analogową elektroniką.
Magnetyzm – wraca!
Magnetyczny zapis na taśmie okazał się niezniszczalny. I doskonały zarazem.
W roku 2015 światowa sprzedaż plików nie zdystansowała sprzedaży płyt winylowych.
Bo wygoda nie może zwyciężyć prawdy.
Trzeba być w istocie szalbierzem własnych ocen, by kupować fałsz zamiast prawdę. Wykluczam pliki studyjne. Tych jednakże nikt nie sprzedaje. Już. Bo i po co?
Ale co z tego. Jeszcze miliony ludzi zatraci się w siódmym odmęcie po audiofilskim kisielu!