Dane techniczne:
Średnica zewnętrzna: 270 mm
Ilość żył: 12 x 2,5 mm
Materiał: miedź (4VRC)
Pojemność maksymalna: 55 Pf/m
Oporność przewodnika: 7,98 Ohm/1 km
Wykończenie: wtyki bananowe lub widełki - w obu przypadkach - referencyjne
Długość: 3 m
Diamentowe kable głośnikowe from Marek Koszur on Vimeo.
Dane techniczne:
Średnica zewnętrzna: 270 mm
Ilość żył: 12 x 2,5 mm
Materiał: miedź (4VRC)
Pojemność maksymalna: 55 Pf/m
Oporność przewodnika: 7,98 Ohm/1 km
Wykończenie: wtyki bananowe lub widełki - w obu przypadkach - referencyjne
Długość: 3 m
Diamentowe kable głośnikowe from Marek Koszur on Vimeo.
idealne na bajpasy - wielki sukces kablologii w kardiologii audiofilskiej
NA ZAMÓWIENIE W jak rzadko której – w tej sprawie ja osobiście nie mam praktycznie nic do powiedzenia. Sięgnąłem więc wymarzonego stanu idealnego? Że to nie ja będę tu przekazywał Państwu mądrości i oczywistości, że wreszcie – zrobi za mnie to ktoś inny – ktoś z niekwestionowanym autorytetem, przemawiający z jedynie słusznym mandatem człowieka, który wie co mówi. Wie, bo usłyszał, wie, bo doświadczył, wie – bo jego skóra ciągle jeszcze trwa w napięciu wywołanym dreszczem emocji, zrodzonych spełnionym oczekiwaniem na audiofilski „cud prawdziwy, a nie mniemany jedynie”. Pierwszy z moich Szanownych Wyręczycieli, człowiek z powierzchowności dość „atomowej” (czytaj: ruchliwy, nieco impulsywny, lekko pobudliwy, o wyraźnych oznakach konfliktu elektrono-jądrowego) – osunął się na odsłuchową kanapę z objawami rezygnacji graniczącej ze stanem przed eksplozyjnym. Pierwsza moja myśl, która zrodziła się za kamiennym wyrazem twarzy brzmiała – jak ja go posprzątam? Z drugiej strony - i tak planowałem odmalować ten pokój. Zapanowała niezręczna cisza. On sapie. Ja dyszę. Muzyka milczy. Ha! Przypomniałem sobie zasadę królewską – odwrócić uwagę, obejść, zaatakować i zwyciężyć! - Uwaga! – i włączyłem ukochany przez mojego gościa fragment trójgraniastego kapelusza. Jego oczy zapadły się nagle, krew odpłynęła z twarzy do flakonika na stoliku, a puls z przedzawałowego przeszedł w stan podhibernacyjny. - No to koniec! – w wyobraźnia podsunęła mi obraz zardzewiałych krat na tle bezchmurnego nieba. – Zabiłem go. Ale bestia była żywotna. Zebrał się w jednej sekundzie i dopadł stolika ze sprzętem. - Co tu masz? Co tak gra? O czym jeszcze nie wiem? W plątaninie kabli ujrzał to, co nie tyle wróciło, ale darowało mu drugie, całkiem nowe życie! Niewygrzany jeszcze, ledwie parę minut przed nadejściem mojego gościa podłączony do systemu kabel głośnikowy zadrżał lekko na skutek rezonansów płynących z oczu mojego ozdrowieńca. - Biorę! - Chwila, moment, może posłuch... - Morze to mi pan zimnej wody przed chwilą na głowę tym dźwiękiem wylał. Pudełko (całkiem pokaźnych rozmiarów) odebrał przy kolejne wizycie. Ode mnie wyszedł opleciony hajósemką, niczym hrabina Audiofilska generalskimi lampasami, do których miała słabość od dziecka, o czym w pewnym zaufaniu wielokrotnie mnie zapewniała. Mój drugi Szanowny Wyręczyciel - Audioman17 - człowiek o umysłowości tyleż ścisłej co artystycznej, ujeżdżacz Pegazów, eksperymentator i smakoszowiec – osobnik (posługując się terminologią z zakresu kryminalistyki) wręcz wyrachowany, bo nie pozostawiający śladów... wątpliwości wobec wygłaszanych sądów – nie dał mi szansy współuczestnictwa w jego hajósemkowej inicjacji. Ale przysłał tę wiadomość: Od dwóch dni i dwóch nocy siedzę w stuporze przed swoim zestawem, porażony dźwiękiem, jaki płynie z moich Xavianów po podłączeniu "ósemek". Trudno definiować konkretne różnice, to się trochę wymyka opisowi, bo co można powiedzieć? Że lepszy, głęboki, piękny bas, gdzie słychać, że Ray Brown gra tak melodyjnie, że zapiera dech? Że przestrzeń wciągająca, scena niesamowicie poukładana, że holografia porażająca? Że piękna, szczegółowa góra, ale bez wyostrzeń, z pięknymi wygrzmieniami blach? Że średnica wypełniona lepiej, niż garnek miodu, wokale tak wyraziste, przepięknie wybarwione? A tak naprawdę, przy każdym nagraniu jedna tylko refleksja, jedno wrażenie: to AŻ tak? To AŻ tyle dźwięku i emocji tam jest? To AŻ tak to jest nagrane? Natomiast, żeby był jakiś konkret, w kilku słowach podsumowania: - scena niesamowicie poukłada, znakomite plany, - dużo powietrza między instrumentami, - kwartety jazzowe brzmią niezwykle naturalnie, jak w klubie na kameralnym koncercie, - fortepian - jeszcze tak u mnie nie brzmiał...tak prawdziwie, - dynamika - ci wszyscy muzycy "żyją" w nagraniu, - wokale - przepiękne, w Oratorium na Boże Narodzenie Bacha chóry istotnie zwiastują..., - w nagraniach akustycznych każdy instrument wybrzmiewa do końca, - bas bardzo dobrze zarysowany, naturalny, bez sztucznego podbicia, zwarty, - niezwykle wciągający sposób prezentacji (stąd ten stupor). To, co jest niezwykłe w tych kablach, że z każdą godziną grają coraz lepiej. Te kable pokazały mi zupełnie nowe możliwości mojej elektroniki, a zwłaszcza Modwrighta, nie wiem, czy już pełnię, ale może XLR D3 z "diamonds are forever" tego dopełni... To jest, Szanowny Panie, rewolucja w systemie. Na stronie HD piszą: "redefines the way you listen to" - to jest chyba najkrótsza i najlepsza recenzja... No, to tyle. Pozwolą Państwo, ze przywołam jedynie słowa poety i odniosę je do siebie: błogosławiony (czyli ja), kto nie mając nic do powiedzenia (czyli ja), nie obleka tego faktu (czyli mojego nicdopowiedenia) w słowa. Gdyby powyższe przetłumaczyć na angielski trzeba byłoby powiedzieć: szad ap, albo jakoś tak, podobnie.