Ile jest płyt CD na świecie? Ile właśnie w tej chwili powstaje? Ile zostanie wytłoczonych? Na każdej - inna propozycja muzyczna. Przecież to obłęd. A może wręcz odwrotnie? Może to antidotum? Może każda płyta to swoista zapora ogniowa przed atakującymi nas z każdej strony sytuacjami kryzysowymi? Jednych 'wyzwala' awangardowe, wręcz szalone walenie i dmuchanie w instrumenty. Inni - nie spoczną, póki kantylenowa fraza nie wplecie ich w wyobrażeniowy ciąg opiatyczno muzycznych skojarzeń i fantasmagorii. STS Digital ma jeszcze jeden sposób - doskonała jakość każdego nagrania. Potwierdza to moją niezaprzeczalnie trafną i kategorycznie słuszną tezę: nawet ideowo gorsze dzieło, poprzez doskonałość formy potrafi zachwycić. I tu rozpoczynam (który to już raz) kampanię na rzecz kameralistyki. Oto: gitara, perkusja, gitara basowa i vocal, albo coś innego. I proste, powtarzalne, buszmeńskie pomysły muzyczne. Obok: dwoje skrzypiec, altówka i wiolonczela. Rozpoczyna się starcie na pomysły i bogactwo formy. Za pierwszą ekipą w ekstatycznym uniesieniu głosują ci, których umysłowość i wrażliwość potrafi ogarnąć i powtórzyć prosty schemat: tra la lala la. A jak jedno 'la' zmieni się na 'pa' albo 'farafa' - głupieją. Musi być zgodnie z zasadą im prościej tym lepiej, wręcz genialnie. Zwolennicy drugiej ekipy - zespołu kameralnego - po dwóch taktach wychwytują w ilu językach i narzeczach prowadzony jest dialog, świetnie charakteryzują uczestników rozmowy muzycznej dokładnie opisując ich temperament i charakter, rozpoznają frazeologię, cechy indywidualne muzycznego języka. Słowem: kartoflanka versus zupa 'pasare' (to moja nazwa, mój przepis, moja tajemnica, a wszystko warte ze 3 miliony). Dobra jakość nagrania pozowali policzyć ilu dokładnie muzyków wykonuje 8 symfonię Mahlera. Porządnie zapisany materiał wychwyci 'nierówności' sekcji smyczków czy blachy. Tylko audiofilskie, high endowe nagranie pozwoli w pełni wykorzystać moc naszego sprzętu i jego selektywność w reprodukcji muzycznego obrazu. Moc i potencjał reprodukcyjny zaklęty w całym polskim wyposażeniu audiofilskim wykorzystywana jest w 5%. Może nawet 4,7!! Tak twierdzę na podstawie statystyki (repertuarowej) sprzedawanych płyt. W każdym domu jest - obok ziemniaków, kostki lekko zjełczałego masła i butelki mleka - przynajmniej jedno nagranie Dire Straits, Deep Purple oraz Pink Floyd. Tylko w pojedynczych, i to wstydliwie skrywanych, znajdziemy jakiegoś szopena, betowena czy mocarta. A zaskoczony tym odkryciem właściciel od razu i bez wahania odpowie: ale to nie moje, ktoś mi podrzucił, co za świnia mi to zrobiła!!! Wiem, to ona, już ja jej pokaże. I ostentacyjnie - łamie lub wyrzuca krążek. Nie będzie mi tu jakiś hajdn czy szuman mojej czystości gatunkowej psuł! OK. Wracam do prezentowanej płyty. Jest jak 100 innych, podobnych. Fajny repertuar, zagrany za jednym zamachem, z wielką przyjemnością, czuć na kilometr ten nastrój muzyków. A przy tym - jakżeż to brzmi. Nikt się przed drugiego nie wychyla, nie bryluje. Naturalność brzmienia - klubowa, swojska a nie sterylnie wyprana z powietrza. Nagranie zapisano oczywiście na taśmie. Bez żadnej kompresji. I tak też Fritz, realizator sesji i wydawca płyty ją dla Państwa przygotował. Żeby było normalnie, zwyczajnie a jednocześnie - specjalnie i wyjątkowo. **************** Nagranie dostępne na taśmie nawiniętej na plastikowy krążek fabryczny - 850,00) lub na aluminiowy, mocowany systemem NAB (1000,00) Kolejna z taśm magnetofonowych, jakie STS-Digital skopiował (2016, luty) z oryginalnych taśm-matek, na których zarejestrowano całą sesję muzyczną. Kopia wykonana została na referencyjnym magnetofonie Revox PR99 MK II. Jest to wierna kopia oryginału. Zapis z prędkością profesjonalną, radiową, 38 cm/s. Zrezygnowano z wszelkich systemów eliminacji szumów, w tym system Dolby, aby nie uronić z nagrania studyjnego żadnej częstotliwości. To jakby dźwiękowa fotografia przestrzeni muzycznej z lat sześćdziesiątych minionego wieku. taśma nawinięta na klasyczna szpulę plastikową