Zawsze, od pamiętnych, numerowanych "poważnych chińskich ostrzeżeń, nr 493 wobec rządu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, w związku z poważnym naruszeniem i pogwałceniem praw granicznych...), a było to w latach 60. ubiegłego, (mój Boże…) stulecia - zastanawiała mnie ta nieprawdopodobna gotowość Chińczyków do... poezji. Mają // mieli tę gotowość w sobie, byli zawsze skłonni się jej poddać, była w ich życiu wręcz niezbędna. W muzyce jest podobnie. Po obejrzeniu zapisu finałowego koncertu bębnistów na dorocznym festiwalu w Hong Kongu - sięgnąłem po te płytę: Nirvane... Nie zauważyłem, kiedy minęła godzina... Proszę, niech Państwo zadadzą sobie trud odpowiedzi na proste, fundamentalne pytanie - czym przede wszystkim różni się ta muzyka od naszej wielkiej tradycji. Jak się, pardon, Państwu gęba układa słuchając poniższych taktów, fraz, akordów? A jak - dla porównania - przy Eroice, Niedokończonej, Fantastycznej, Księżycowej, Praskiej czy Patetycznej... Tak, w dopowiadaniu, dookreślaniu, dodawaniu nazw uzupełniających przesłanie największych dzieł Zachodu - jesteśmy Mistrzami. Czy nie aby i dlatego, że bez tych dopowiedzeń trudno byłoby jednoznacznie opisać owo przesłanie muzyki Zachodu? Tu Szkocka, tam Haffnerowska, powyżej – Szkocka, i tak dalej,, i dalej, dalej - któż to wszystko spamięta? I niech nie zmyli Państwa tytuł pierwszej kompozycji na tej płycie, a także historia jej napisania (The Red Army Detachment of Woman Model Balet). Nie. Tu kwestia socrealistycznego podkładu ideologicznego nie ma znaczenia. Tak jak nie istotne są w proponowanym eksperymencie odwołania nawiązujące do tradycji baśniowej i mitologicznej Dalekiego Wschodu. Więc co jest takiego w tej muzyce? Jak - powtórzę - gęba nam się układa, gdy jej słuchamy? Zapewniam, warto podjąć choćby najmniejszą próbę odpowiedzi na to pytanie.