nowa seria: Nature and Music - nagranie w pełni analogowe
Pasuje jak róża do kożucha, albo wół do karety. I wszystko jasne. Prosta prawda. Wręcz dyrektywa. Ba, definicja stylu. Ktoś jakimś sposobem, pewnie z przypadku lub z nudów wpadł na pomysł: róża nie pasuje do kożucha, a płetwy do fraka. Ale gdyby splin nękający owego koryfeusza i kodyfikatora był mocniejszy lub słabszy - mógłby wymyślić inna prawdę w rodzaju tajemnicy ogrodnictwa: panowie, sadzimy zielonym do góry. I ktoś tę prawdę rzeczywiście wymyślił! I stosujemy się do niej bez cienia podejrzeń lub wątpliwości. Jaki ma sens podkładanie efektów dźwiękowy amazońskiej puszczy pod słynną symfonie Dvoraka, tę z Nowego Świata? Taki sam jak zapis klaksonów ze skrzyżowania 5 Avenue z Marszałkowską. Podobny efekt uzyskalibyśmy sięgając po rejestrację pracujących mechanizmów zegarków szwajcarskich umieszczonych w piecu piekarniczym. Już Państwo chwycili, o co mi idzie? O wyobraźnię. Czytając powyższe, w wyobraźni Państwa powstawały z mojej woli obrazy tyleż realne co indywidualne, ukierunkowane lub przypadkowe. A następująca po owych efektach muzyka, zmiksowana z owymi efektami - przejmuje, podtrzymuje, utrwala i rozwija tę zapoczątkowaną efektem dźwiękowym serię wyobrażeń. Bo muzykę to my, proszę Państwa słuchamy oczami. Kto nie wierzy, niech spróbuje: proszę przygotować jakąkolwiek płytę z jakimkolwiek nagraniem w czyimkolwiek wykonaniu, na jakimkolwiek nośniku. Teraz proszę wybrać z nieograniczonej bazy efektów - podkład, którym rozpoczniemy ów akt twórczo-reprodukcyjny. Startujemy: oto młynek do kawy, a w tle zegar kukułka i świerszcz za kominem... Słychać? Troszkę głośniej. Bardziej selektywnie. Więcej świerszcza poproszę... Teraz włączmy muzykę. Na przykład sonatę księżycową Beethovena. Głośniej, jeszcze trochę. Oba światy dźwiękowe nakładają się, współistnieją, uzupełniają się? Niektórzy z Państwa od razu wychwycą moment, który warto by pojawił się sekundę lub dwie później od muzycznego akcentu. Jakoś lepiej by to zabrzmiało... Teraz lekko wyciszamy efekty dźwiękowe i pozostawiamy sonatę w jej genialnym kształcie i uduchowieniu w zupełnej ciszy tła. Z jednej strony cieszymy się, że to hałaśliwe tałatajstwo wreszcie ucichło ale niespostrzeżenie konstatujemy, iż wywołane owym tałatajstwem obrazowanie w naszym mózgu - poddaje się formie muzycznej, klimatowi. Zmieniają się owych wyobrażeń kształty, kolory, ba, nawet temat! W sumie - mało znaczące jest to, co nasz mózg sobie kombinuje. Ważne, że go uruchomiliśmy, że miast gnuśnieć i leżeć odłogiejm - wyświetla nam ów mózg film muzyczno-figuralno-semantyczno-emocjonalny. U niektórych z Państwa można będzie zauważyć lekkie dymienie z lewego ucha. U innych może się zdarzyć, że powieka zatnie się w połowie oka. Ale to bez znaczenia. Bo Państwo będą nie tu - a tam, w wyobraźni wywołanej dźwiękowym efektem, a podtrzymanej i twórczo rozwijanej - ciągiem dalszym muzycznego spektaklu. I co? Fajne, nie? Z maila od Fritza de With: O, bardzo się cieszę, że ta płyta wreszcie trafia na rynek audiofilski. Zrealizowaliśmy to nagranie dla Philipsa wspólnie z moim przyjacielem i mentorem. Onno Scholtze - (https://www.gramophone.co.uk/classical-music-news/philips-engineer-onno-scholze-has-died) to wielka postać świata realizacji dźwięku. Jesteśmy wielce zadowoleni z tej sesji. Ale nie składało się z jej publikacją. W roku 2000 dokonaliśmy rewizji materiału. Sesja nagraniowa miała miejsce w 1965 roku. Po 35 latach mogliśmy posłuchać zapisu na najnowocześniejszym sprzęcie. Wówczas zrodziła się idea serii 'Nature and Music'. Przyrzekłem mojemu przyjacielowi, że opublikuję to nagranie. Cieszę się, że udało mi się dotrzymać słowa. Nagranie - nie obawiam się tej oceny - jest wzorcowe. Tak, mamy wiele jeszcze takich zapisów. Sięgnę do nich niebawem. Analogowa technologia - jak słychać i widać - nie ma sobie równych. Boris Koutzen: Koutzen was born in Uman, Southern Russia. He began composing at the age of six and studied violin with his father. In 1918 his family moved to Moscow, where Boris entered the Moscow Conservatory to study violin with Leo Zetlin, and composition with Reinhold Glière. That same year, he won the national competition for the position of first violin in the State Opera House Orchestra, and later joined the Moscow Symphony Orchestra under Serge Koussevitzky. In the fall of 1923 Koutzen came to the United States and became a member of the first violin section of the Philadelphia orchestra under Leopold Stokowski. From 1937 until 1945 he was a member of the NBC Symphony Orchestra under Arturo Toscanini. Mr. Koutzen was head of the violin department of the Philadelphia Conservatory from 1925-1962. In 1944 he joined the faculty of Vassar College, where he taught violin and conducted the Vassar orchestra until 1966. Wikipedia