Victoria de los Angeles, soprano Tito Gobbi, ténor Boris Christoff, basse Chœur de l'Opéra de Rome Orchestre de l'Opéra de Rome Gabriele Santini, direction >>> Verdi i jego świat – w roli Verdiego - Jacek Polaczek<<< Kilka tygodni temu wyjąłem z szafy pełnej archiwaliów opasłą teczkę. Verdi i jego świat... Kilkadziesiąt płyt CD-R i DVD-R. Kilkaset godzin nagrań, z których powstał cykl audycji radiowych o tym właśnie tytule. Rok 2003, 2004… Audycje, jak każdy program radiowy, poruszyły membranę głośnika, wiem, że zainteresowały grupę słuchaczy, a po ostatnim akordzie i końcowej zapowiedzi lektora - stały się elementem struktury rezonansowej wszechświata… Zapis cyfrowy audycji – również rozpływa się w informatycznym niebycie. Od kilku tygodni próbuję ratować te ścieżki dźwiękowe. Wiele krążków straciło swoje właściwości. Stały się na powrót zwykłymi, plastikowymi krążkami… Uleciała z nich cała treść… Ale wiele z nich – otwiera się, a z głośników znów słyszę Verdiego! Mojego Verdiego! ******************** Znaliśmy się tyle lat… a o sto lat za krótko. Mijaliśmy się w studiu radiowym, telewizyjnym, w teatrze, na spacerach wokół Jeziora Głębokiego. Verdi mknął na rowerze niczym wicher, napędzany wszystkimi żywiołami świata, które tak perfekcyjnie i subtelnie zarazem objawiał w swoich kreacjach. ******************** Rozmawialiśmy zawsze krótko i konkretnie. Ale każde ze zdań, każda myśl – jak muzyczna fraza miała swoją melodię i rytm. Uruchomiana, niczym fraktal, wracała w coraz to nowej postaci. Da capo al fine, da capo al fine, da capo… Bywało, że nie rozmawialiśmy, zmierzając każdy w swoją stronę. Ale Verdi zawsze był w pozdrowieniu szybszy, uśmiechał się dyskretnie, z tą jego magnetyczną siłą dobrej energii… ******************** Tekst pierwszego odcinka, może dwóch – zostawiłem w teatrze. Wcześniej nie rozmawialiśmy ani o tym, czy Verdim będzie, czy znajdzie czas na prawie 30 godzin antenowych audycji o jego twórczości, a raczej o jego wściekłości, tak, furii i niemilknących utarczkach słownych z największymi tego świata… O świata tego urządzaniu. I tylko Szekspir go mitygował. ********************* Usiedliśmy przy stoliku w studiu. Verdi ujął kartkę z pierwszą sekwencją. Sławek Szczepańczyk mrugnął lampką mikrofonu. Zapis wystartował. Verdi wypowiedział pierwsze zdanie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Przymarszczyłem brwi, opuszczając nieco głowę z miną sugerującą większy poziom emocji. Verdi wysunął brodę do przodu, mocniej otworzył oczy z pytaniem, o ile podnieść napięcie? Uniosłem delikatnie dolną wargę, a Verdi potwierdził sugestię przymrużeniem oczu. I to wszytko. Kilka miesięcy pracowaliśmy tak, jakby tamta chwila nigdy się nie zakończyła. Verdi przychodził do studia, płakał i emocjami miażdżył swoje serce, truchlał z nieśmiałości wobec nieubłagalności losu, który tak boleśnie go doświadczał, a równocześnie - nie liczył się z największymi świętościami. Swój muzyczny, operowy cyklon puszczał w każdym odcinku w świat, wpływając swoją muzyką na zmiany granic, sojuszy politycznych ale przede wszystkim – pisząc nowy traktat o sztuce i życiu, o życiu i sztuce. ********************** Przez kilkanaście miesięcy miałem to niezwykłe szczęście pracować z Verdim, tworząc - dzięki Jackowi – moją, Maestra Verdiego - emanację. Jacku! Dziękuję. Jacek Polaczek 1943 - 08 maja 2017 ********************* >>> Verdi i jego świat – w roli Verdiego - Jacek Polaczek<<<