Brzmienie Mapleshade... Podobnego nie znajdą Państwo nigdzie indziej na świecie. Czym się wyróżnia? Brutalną, wręcz porażającą prawdą naturalnego brzmienia. Dźwięki instrumentów brzmią zrazu niecodziennie. Uzupełnia je genialna wprost scena. Muzycy grają razem, patrzą sobie w oczy, gestykulują, podkreślają emocje gestami, minami, pozą ciała. Wzajemnie się motywują, dialogują. I to słychać w sposób wręcz namacalny. Bo ta właśnie realność lub realizm to kolejny element zaskoczenia od pierwszych sekund odsłuchu tych nagrań. Wszyscy Państwo poczują metafizyczne drgniecie organizmu. Całego, warz z nim i duszy. Bo nie są Państwo przygotowani na dźwięk tak NATURALNY. I idę o zakład... O zakład, ze po kilku sekundach poczują Państwo lekką dezorientację. Nie będą Państwo wiedzieli, co jest tu ważniejsze: brzmienie czy treść. Albo: treść ma znaczenie wtórne wobec takiego brzmienia! Jest też trzecia możliwość: cóż za treść! Ileż zyskuje muzyka dzięki TAKIEMU brzmieniu! Nawet najbardziej awangardowa Czyżby dowód na istnienie 'czystej formy'?! Im still blown away by the majesty and quietly swinging power of Larry's solo piano on this, his first Mapleshade session. For 20 years, he'd wanted to record his jazz interpretations of the church music he grew up with. Here's the fruit of those creative years. "Willis uses dynamics and silences to maximize the emotional power and drama of "Take My Hand" "Precious Lord" and "Motherless Child." These heartfelt, introspective performances build slowly "This Little Light Of Mine" and "Let Us Break Bread Together" are brighter and less solemn. Duke Ellingtons "Come Sunday" fits perfectly with the hope and sorrow of these hymns and spirituals,' 4-Stars according to Down Beat. Not to mention this is possibly the best jazz piano sound ever on CD.