Brzmienie Mapleshade... Podobnego nie znajdą Państwo nigdzie indziej na świecie. Czym się wyróżnia? Brutalną, wręcz porażającą prawdą naturalnego brzmienia. Dźwięki instrumentów brzmią zrazu niecodziennie. Uzupełnia je genialna wprost scena. Muzycy grają razem, patrzą sobie w oczy, gestykulują, podkreślają emocje gestami, minami, pozą ciała. Wzajemnie się motywują, dialogują. I to słychać w sposób wręcz namacalny. Bo ta właśnie realność lub realizm to kolejny element zaskoczenia od pierwszych sekund odsłuchu tych nagrań. Wszyscy Państwo poczują metafizyczne drgniecie organizmu. Całego, warz z nim i duszy. Bo nie są Państwo przygotowani na dźwięk tak NATURALNY. I idę o zakład... O zakład, ze po kilku sekundach poczują Państwo lekką dezorientację. Nie będą Państwo wiedzieli, co jest tu ważniejsze: brzmienie czy treść. Albo: treść ma znaczenie wtórne wobec takiego brzmienia! Jest też trzecia możliwość: cóż za treść! Ileż zyskuje muzyka dzięki TAKIEMU brzmieniu! Nawet najbardziej awangardowa Czyżby dowód na istnienie 'czystej formy'?! Wearing wrist, waist and ankle shakers, Asante danced and drummed the length of my studio filled wall-to-wall with his 85 hand drums, African xylophones, gongs, whatnot. Ghanas most respected National Drummer, Asante plays all parts of a traditional African five-man drum group by himselfa first. I love the rain forest atmosphere of his compositions, the melodies he weaves, his dramatic segués from whisper-quiet to full thunder. On two cuts a pair of jazzmen, Plunky on sax and Doug Carns on piano, enrich the power of Asantes story-telling. From the delicate, quiet detail of distant jungle bird calls to the earthquake rumble of Asantes rhythmic foot stomps, this is a sonic spectacular in every regard.