Ultimate HiQuality CD - Numbered Edition
Największy problem z tą płytą związany jest z jej przypisaniem do odpowiedniej kategorii. W każdym calu bowiem można ją zaliczyć do grupy: muzyka sakralna, ale także chóralistyka. Bezwzględnie mieści się też w kategorii - nagrania audiofilskie jak i w grupie nagrań o walorach ponadklasowych. Jest doskonała. Po obsypaną nagrodami i pochwałami >>> Cantate Domino <<< - otrzymują Państwo płytę, jak rewers tamtej, dopełniającą w klimacie, sferze muzycznej i wrażeniowej jakże wysokie osiągnięcie skandynawskiej chóralistyki. W latach 80. minionego stulecia tamtejszy kościół poddał się biegowi czasu, także w sferze muzycznej. Organu zyskały wsparcie gitary, fletu, kontrabasu. Nowe aranżacje hymnów i fenomenalna homogenizacja brzmieniowa poszczególnych głosów sprawiły, że zrodził się nowy wręcz styl literatury chóralnej. W odróżnieniu od gospel - refleksyjny, chwilami ekstatyczny i w każdym momencie uduchowiony. Niebywała muzykalność aranżacji uczyniła z tych pieśni religijnych kompozycje zrozumiałe i trafiające do każdego, bez względu na geograficzną szerokość i ideową orientację. Zdecydowanie - rekomenduję. Inżynierom z Japonii i Hong Kongu udało się złagodzić załamanie przebiegu cyfrowego, zbliżając się o kilka procent do wzorca pozbawionego wszelkich zniekształceń. Moim jednak zdaniem ciekawszy jest technologiczny aspekt tej nowinki – sam krążek CD, a raczej sposób położenia na nim warstwy nośnej dla lasera i jej zabezpieczenie. Zrezygnowano z dotychczas powszechnie stosowanego poliwęglanu na rzecz fotopolimerów. Pozwalają one na bardziej precyzyjne wykonywanie zagłębień (pit) i wypukłości (land). A to warunek niezbędny do odwzorowania na płycie brzmienia jeszcze bardziej zbliżonego do walorów oryginału. Płyta UHQCD wymaga ze strony melomana nieco większej troski. Należy m.in. unikać bezpośredniego i długotrwałego naświetlania jej promieniami słonecznymi. Warstwa informacyjna została maksymalnie pozbawiona kolorowych obrazków, krzyczących haseł i grafiki. Wszystko w celu zapewnienia laserowi idealnych warunków do odczytu warstwy nośnej. I to słychać! Pierwsze płyty w tym formacie to rzeczywiście brzmieniowe klejnoty. Obok Carmen Fantasie – jedno z najbardziej referencyjnych nagrań w dziejach fonografii – kilka krążków zaskakujących przejrzystością sceny ale przede wszystkim najbardziej poszukiwanym aspektem – naturalnością brzmienia. To takie szklanki, które mimo ciągłego lania do nich wody, nigdy się nią nie napełnią do końca.