>>> Większa okładka A <<<
Big band.. To określenie jest równie oczywiste jak cadilac, rock and roll czy cold war i żelazna kurtyna. To synonim epoki w muzyce o wyrazistej i niedościognionej do dziś technologii oraz artyzmie rejestracji dźwięku. Tak. Wtedy, w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia utrwalono na taśmie analogowej brzmienia bliskie niemal w 100% oryginałowi. Living Stereo, Mercury Living Presence, VOX, Everest, Vaungard, Westminster - przecież te określenia to jakby odmiany diamentów, brylanty, z których do dziś zachwyca i onieśmiela każdego audiofila oraz inżyniera dźwięku.
Tacet oraz STS Digital, także FIM starają się odtwarzać tamte realia akustyczne i elektroniczne. Rekonstruują aparaturę, pielęgnują mikrofony by - niczym Alladyn - wywołać z nich gina prawdziwego brzmienia.
Ta płyta jest kolejnym dowodem, jak bardzo opłacają się te prace. Big band Landesberga brzmi jak orkiestra Duke'a Ellingtona, jak zespół Counta Basiego! Jakby zarejestrowany został ponad 60 lat temu, w latach "brylantowego" dźwięku.