jeszcze nigdy na winylu nie brzmiała tak doskonale!
OSTATNIE EGZEMPLARZE
NAJLEPSZA JAZZOWA PŁYTA NA ŚWIECIE
Poniższy tekst pochodzi z dzialu kulturalnego Polskiego Radia Online więcej: www.polskieradio.pl
*
Prawdziwe płyty jazzowe składają się z fragmentów życia zatopionych w szkle. Taka właśnie myśl przychodzi mi do głowy kiedy słucham Kind of Blue. Pięć utworów, posiadających oryginalne tematy, zaaranżowanych z grubsza formalnie (następstwo solówek), a miejscami może w bardziej szczegółowy sposób, wyimprowizowanych przez muzyków i utrwalonych na taśmie, nie składa się w pięć przemyślanych kompozycji, a w pięć improwizacyjnych strumieni. Nikt z muzyków nie wie, co wydarzyć się może za chwilę, a zarazem spontaniczność ta realizuje się przy najwyższej – arcymistrzowskiej – kontroli nad tym, co się dzieje. Davis podobno tworzył te tematy kilka godzin przed nagraniem, przedstawiał muzykom, nagrywał z nimi bez próby i włączał do płyty pierwsze nagrania. Tylko finałowe Flamenco Sketches zostały nagrane powtórnie i ten drugi take znalazł się na albumie. Tak powstają jazzowe płyty prawdziwe.
Swoją – najzupełniej zasłużoną – renomę i popularność Kind of Blue zawdzięcza zwłaszcza melancholijnemu, a może nawet narkotycznie melancholijnemu nastrojowi, który scala cały trwający trzy kwadranse program. W ogóle Davisa nazywa się muzykiem melancholijnym, jego miękki, smętny ton, pozbawiony prawie ataku, jest jakby tonem rezygnacji. Na tej płycie klimat taki wyrażony został najpełniej. Posłuchajcie, jak zaczyna się Freddie Freeloader; jakby wcale się nie zaczynał, a wracał tylko do z dawna ustalonego nastroju: dobrze znanego smutku, od lat przeżywanej depresji. Kind of Blue to płyta archetypiczna.
Nie oznacza to jednak, że muzyka ta zasmuca, tak samo jak nie możemy mieć pretensji do muzyki poważnej, że jest „poważna”, a nie „wesoła” – przeżycia duchowe, jakich dostarcza, nie dają się tak trywialnie klasyfikować. W nagraniu muzycy zostali wyraźnie „rozstawieni” – z lewej Evans, z prawej Cobb, w środku Chambers – i Davis. Duet tenoru (Coltrane, z lewej) i altu (Adderley, z prawej) fascynuje pod względem stylistycznym i dowodzi jak przemyślnie Davis dobierał współpracowników: wokół rozdźwięku między saksofonistami, scalanego trąbką lidera, rozgrywa się na tej płycie bardzo wiele. Oto Coltrane neurotyczny, introwertyczny, nieprecyzyjny – jak piszą biografowie, od pewnego momentu aż do śmierci na żadnym zdjęciu nie uśmiecha się. Jest tu przedstawicielem „nowego” w jazzie, ale zwłaszcza własnej, w odczuciu słuchacza – artystycznie zwichrowanej osobowości.
Naprzeciw zaś Cannonball, specjalista od saksofonowego „słodzenia”, wygrywający perfekcyjne, sentymentalne frazy pełne glissand i gładkich ozdobników – który przywodzi obraz chłodnych, nienagannie ubranych przystojniaków w typie Bena Webstera. Stara szkoła. A w ramach tych dwóch stylistyk muzycy bez problemu mówią wspólnym językiem.
Osobną sprawą sensacyjna gra Evansa, po części wynikająca ze specyfiki instrumentu – można słuchać całej płyty pod jego kątem. Pełna inwencji opartej na muzycznej erudycji (finał Blue in Green jak „w starym kinie”) nie wykracza przy tym poza samo sedno jazzowej pianistyki. Evans ogranicza się niemal do akordowego akompaniamentu, o ważkiej roli rytmicznej, ale zarazem wcale nie staccatowego; dzięki dysonansowej harmonice i specyficznej artykulacji przypomina to grę na hammondzie. Charakterystyczne wahadłowe figury akordowe podtrzymują monotonny puls płyty. A mimo to Davis uznał, że bluesa Freddie Freeloader lepiej zagra Wynton Kelly.
I w taki sposób powstała płyta ponadczasowa. Nie dokumentuje etapu rozwoju jazzu, bo muzycy grają na tyle nowocześnie i na tyle oszczędnie, że duch czasu nie zostawił w niej mocnego piętna, jest pozycją ahistoryczną. Sesja Kind of Blue została bardzo klarownie, znakomicie jak na koniec lat pięćdziesiątych nagrana, co świetnie wykorzystali reżyserzy najnowszego wydania. Co więcej, odkryto że trzy utwory zarejestrowane zostały z nieodpowiednią szybkością, dającą odrobinę zmieniony strój, i wadę tę naprawiono. Uzupełnieniem w książeczce są komentarze Evansa (z pierwszego wydania płyty) i krytyka muzycznego Roberta Palmera, a na płycie – wspomniane pierwsze podejście do Flamenco Sketches. Mam swoje domysły, czemu nie zostało zaakceptowane, a Ty, melomanie? Słuchaj!
Antoni Beksiak
(ze strony www.radio.com.pl)
This definitive edition has been remixed from the original 3-track masters, the first 3 songs now being in their correct pitch. It also includes a rare alternate take of "Flamenco Sketches," new liner notes by respected critic Robert Palmer (+ Bill Evan's original influential notes) and stunning previously unseen session photos.
The stellar line-up includes John Coltrane, Cannonball Adderley, Bill Evans, Wynton Kelly, Paul Chambers and Jimmy Cobb.
Certified 3X Platinum by the RIAA.
Mastered from the Original Master Tapes! Miles
Davis Kind of Blue on Numbered Limited Edition 180g 45rpm 2LP Box Set
from Mobile Fidelity!
Rolling Stone 500 Greatest Albums of All Time - Rated 12/500!
The best-selling album in jazz history receives
the prestigious Mobile Fidelity treatment: Mastered from the Original
Master Tapes!
Mobile Fidelity 180g 45RPM 2LP Box Set is the definitive analog version and is intended to be passed on to generations.
If there's a Stairway to Heaven, this is the soundtrack: Epochal 1959 record, the Mt. Rushmore of jazz sessions!
This item not eligible for any further discount offers!
How does one properly introduce an epochal record? Perhaps by
unequivocally stating that it is the best-selling jazz album in history.
Or by affirming that, every year, it sells tens of thousands of copies
more than five decades after its original release. There's also the
matter of its status as the most-referenced, and arguably, most
important, jazz recording of all-time. And the Dream Team lineup of
Miles Davis, Cannonball Adderley, John Coltrane, Bill Evans, Wynton
Kelly, Paul Chambers, and Jimmy Cobb. Yes, Kind of Blue is utterly
inimitable.
Part of Mobile Fidelity's Miles Davis catalog restoration series, the
landmark has been given the ultimate white-gloves treatment. Mastered
from the original master tapes, and pressed on 45RPM LPs at RTI, this
sumptuous box set of the often-reissued album is a must for even fans
that already possess multiple versions. Such is the illuminating
transparency, reference dynamics, organic warmth, and instrumental
detail exposed by the thoroughly scrupulous mastering process. If
there's a stairway to heaven, this is the soundtrack.
In its three-decade-plus history, Mobile Fidelity has never been prouder
to have the honor of handling efforts as important as Davis' key
recordings. It's why the label's engineers took every available measure
to transport listeners to the March and April 1959 sessions that
parlayed modal jazz into mainstream language. The blueprint for melodic
improvisation and vamping, Kind of Blue simplifies tonal organization
and chordal progression into an eminently beautiful, introspective
tapestry stitched with swinging poetry, mellifluous soloing,
compositional lyricism, transcendental harmonies, and group interplay of
the highest caliber.
While no one has ever completely identified the magic behind the
record's allure--the otherworldly nature is part of its inherent
charm--much of the success lies with the band members. Davis
intentionally handpicked these musicians to comprise this particular
cast, with everyone from former foil Evans to blues maestro Kelly to
percussive genius Cobb interacting and reacting with peerless skill.
An audiophile favorite from the day it was issued, Kind of Blue takes on
nirvanic sonic proportions via Mobile Fidelity's reissue. The
expressive warmth, imaging clarity, frequency extension, and
window-on-the-world breadth afforded by this new edition places music
lovers right in the studio with the sextet. Close your eyes and, no
matter how many times you may have heard it before, your experience will
parallel that of the players that recorded these gems. Everyone shares
in the excitement of not knowing what will happen and, as the music
begins to lie out in front of you, you'll feel as if you've been whisked
away to a jazz holy land. Quintessential.