"Najważniejsza rzecz, którą te kolumny mają do zaoferowania to ta genialna spójność całego pasma, z której wypływa absolutna naturalność brzmienia. Nie posunę się do stwierdzenia, że nie odróżniłbym brzmienia prawdziwego instrumentu od odtworzenia jego nagrania przez te kolumny, ale też i Mangery zbliżyły się do tej, nieosiągalnej granicy realizmu tak blisko, jak chyba jest możliwe.
Jeden z niezwykle wnikliwych wniosków, jakie pan Marek Dyba zanotował w miesięczniku High Fidelity.pl, w recenzji tych głośników .
Type | Passive 2-Way Floorstanding Speaker |
Impedance | 4 Ohms |
Frequency Range | 40 Hz – 40 kHz |
Crossover Frequency | 360 Hz |
Max SPL | 106 dB Peak |
Dimensions | 44.8“ x 10.6“ x 8.4“ (1139 x 270 x 214 mm) |
Weight | 61.7 lbs (28 kg) |
HF | Manger Sound Transducer, Bandwidth 80 Hz – 40 kHz, Rise Time 13µs |
LF | 8” (200 mm) Custom made Carbon Fiber-Paper Sandwich Design, 42mm Voice Coil Diameter |
Enclosure | closed |
Rec. power handling | 50 – 200 Watts |
Connectors | Bi-Wiring Terminal – WBT-Speakersockets nextgenTM Cu |
Finish | silk matt as per RAL, Nextel, veneer or UltraHigh Gloss |
Type | Passive 2-Way Compact Speaker |
Impedance | 4 Ohms |
Frequency Range | 40 Hz – 40 kHz |
Crossover Frequency | 360 Hz |
Sensitivity | 89 dB 1 W/1 m |
Max SPL | 106 dB Peak |
Dimensions | 21.0” x 10.6” x 14.3” (534 x 270 x 364 mm) |
Weight | 57.3 lbs (26 kg) |
HF | Manger Sound Transducer, Bandwidth 80 Hz – 40 kHz, Rise Time 13µs |
LF | 8” (200 mm) Custom made Carbon Fiber-Paper Sandwich Design, 42mm Voice Coil Diameter |
Enclosure | closed |
Rec. power handling | 50 – 200 Watts |
Connectors | Bi-Wiring Terminal – WBT-Speakersockets nextgenTM Cu |
Finish | silk matt as per RAL, Nextel, veneer or UltraHigh Gloss |
"Najważniejsza rzecz, którą te kolumny mają do zaoferowania to ta genialna spójność całego pasma, z której wypływa absolutna naturalność brzmienia. Nie posunę się do stwierdzenia, że nie odróżniłbym brzmienia prawdziwego instrumentu od odtworzenia jego nagrania przez te kolumny, ale też i Mangery zbliżyły się do tej, nieosiągalnej granicy realizmu tak blisko, jak chyba jest możliwe.
Jeden z niezwykle wnikliwych wniosków, jakie pan Marek Dyba zanotował w miesięczniku High Fidelity.pl, w recenzji tych głośników .
Type | Passive 2-Way Floorstanding Speaker |
Impedance | 4 Ohms |
Frequency Range | 40 Hz – 40 kHz |
Crossover Frequency | 360 Hz |
Max SPL | 106 dB Peak |
Dimensions | 44.8“ x 10.6“ x 8.4“ (1139 x 270 x 214 mm) |
Weight | 61.7 lbs (28 kg) |
HF | Manger Sound Transducer, Bandwidth 80 Hz – 40 kHz, Rise Time 13µs |
LF | 8” (200 mm) Custom made Carbon Fiber-Paper Sandwich Design, 42mm Voice Coil Diameter |
Enclosure | closed |
Rec. power handling | 50 – 200 Watts |
Connectors | Bi-Wiring Terminal – WBT-Speakersockets nextgenTM Cu |
Finish | silk matt as per RAL, Nextel, veneer or UltraHigh Gloss |
Type | Passive 2-Way Compact Speaker |
Impedance | 4 Ohms |
Frequency Range | 40 Hz – 40 kHz |
Crossover Frequency | 360 Hz |
Sensitivity | 89 dB 1 W/1 m |
Max SPL | 106 dB Peak |
Dimensions | 21.0” x 10.6” x 14.3” (534 x 270 x 364 mm) |
Weight | 57.3 lbs (26 kg) |
HF | Manger Sound Transducer, Bandwidth 80 Hz – 40 kHz, Rise Time 13µs |
LF | 8” (200 mm) Custom made Carbon Fiber-Paper Sandwich Design, 42mm Voice Coil Diameter |
Enclosure | closed |
Rec. power handling | 50 – 200 Watts |
Connectors | Bi-Wiring Terminal – WBT-Speakersockets nextgenTM Cu |
Finish | silk matt as per RAL, Nextel, veneer or UltraHigh Gloss |
w świecie realnym lub w mangerach - na jedno wychodzi - nie ma żadnej różnicy...
Najstarsze z moich głośników liczą sobie ponad 60 lat. Prezentują się i emitują dźwięk w sposób bezkonkurencyjny wobec wielu współczesnych konstrukcji. Papierowe goodmansy. Przeżyją mnie, mam nadzieję – będą cieszyć i wzruszać moje wnuki. Oby było ich jak najwięcej! *** To oczywiste, że pamięć ludzka jest nieograniczona. Od milionów lat gromadzimy i przechowujemy w pamięci komórkowej wzorce (pra) dźwięków naturalnych, brzmień czystych jak kryształ i wonnych w odcieniach, jak najszlachetniejsze olejki. I to w głównej mierze one właśnie – te zapamiętane wzorce – sygnalizują nam, zazwyczaj bezwiednie, czy dźwięk, który dobiega z głośników jest… naturalny. Prawdziwy. Powtórzę: naturalny, prawdziwy, oryginalny. To kategorie i wyróżniki jedyne i najważniejsze. To kryterium bezwzględne. Aby zadziałało - musimy samych siebie otworzyć na tę konfrontację zasobów cywilizacyjnego banku pamięci dźwiękowej z muzyką zarejestrowaną współcześnie, płynącą właśnie z ocenianych głośników. A zatem – słuchamy… Dźwięk (muzyki) uspokaja, odpręża, tonuje stargane stresem nerwy, odcina skutecznie od otaczającej nas rzeczywistości? A może – o! to najwyższy stopień testu – pozwala nam usnąć błogo i niepostrzeżenie, choćby z pudeł głośnikowych waliły armaty, szarżowali ułani czy spadały bomby? My – śpimy… Cudownie… Śpimy, bo otacza nas świat dźwięków naturalnych, prawdziwych, zakodowanych w pamięci komórkowej, towarzyszący naszej genetycznej tożsamości od tysiącleci, od milionów lat. Nieistotne jaką treść owe dźwięki niosą (choćby to było bombardowanie) – ważne, że są naturalne. Ze znanego nam (zapamiętanego od zawsze) świata. Prawdziwe. Skatalogowane w owym banku dźwiękowej pamięci pod różnymi hasłami: szmer za kominem, szum wichrów i sztormów, szeptów wzruszeń i złowieszczego postękiwania kadłuba żaglowca… To wszystko, z pokolenia na pokolenie – zapisywało się w naszej dźwiękowej pamięci. *** Zanim cokolwiek o tych głośnikach przeczytałem – danym mi było ich posłuchać. Wybrałem Tańce symfoniczne . Nie. Nie doznałem szoku. Nie poraził mnie naturalizm dźwięku i muzyki. Nie uległem magii. Bo nie zdążyłem!!! W jednej sekundzie znalazłem się w tamtym świecie. Świecie dźwięku. Jako żywo zmaterializował mi się samoistnie każdy szczegół tej muzyki, na opisanie którego próżno szukać dość giętkiego pióra. Więcej! Choćbyśmy wszystkie języki świata połączyli, postawili armię najsławniejszych poetów – czymże będą ich dytyramby wobec porażającej prawdy brzmienia uwolnionej z tych głośników! Prawdy nie wymagającej żadnego słowa. Nie poddającej się słowu, które w gruncie rzeczy jest bezsilne… *** Powiem Państwu coś przykrego. Z racji wieku i urzędu – mogę. Powiem zatem, że Państwo nie słuchają dźwięku. Państwo dźwięku w gruncie rzeczy – nie słyszą. Państwo co najwyżej dźwięk… widzą. W zależności od stopnia wtajemniczenia lub uwrażliwienia – rozpoznajemy mniej lub więcej instrumentów. Lokalizujemy je, potrafimy nawet ocenić, czy brzmią pięknie? Ale to przecież nie jest słuchanie dźwięku, choćby w jego najwyższym upostaciowieniu - muzyce! Mylę się? Sprawdźmy. Oto fragment z Gogola. „Martwe dusze”. Paweł Iwanowicz Cziczikow, człowiek "ani tłusty, ani chudy", wchodzi do gubernialnego urzędu finansowego w N. Przyjechał zarejestrować umowy kupna/sprzedaży. W wielkiej, nie dość mocno oświetlonej sali, której rozmiary giną w szarzejących zakamarkach półek, biurek, kurzu unoszącego się znad papierzysk – zgarbieni nad dokumentami, jakby w transie, urzędnicy „grają” gęsimi piórami swoją symfonię: „Pióra sprawiały taki hałas, jakby kilka wozów z chrustem przejeżdżało przez las, zawalony na ćwierć arszyna uschłymi liśćmi.”*… *M. Gogol, Martwe dusze. Tł. W. Broniewski, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Warszawa 1998. I co, fantastyczna metafora! Wszystko Państwo już widzą, prawda? Ale słyszą – tylko nieliczni. Nie będę się znęcał nad niejednym z Czytelników, z których większość nigdy nie widziała/słyszała wozu (wiadomo, jakiego – drabiniastego, bez ABSu i halogenów). Wóz od razu kojarzy się z koniem i woźnicą. Nie trzeba o tym pisać. To się wie. I od razu powinno się słyszeć. Do opisanych dźwięków trzeba więc dodać parskanie konia, dźwięki bata, przekleństwa woźnicy, skrzypienie tego wozu, a sam efekt okutych żelazną taśmą drewnianych kół nurzających się (stepy akermańskie) w ćwierć arszynie uschłych liści… jest jedynie partią solową w tym dźwiękowym spektaklu. Spektakl – coś co się ogląda. (Nie mamy odpowiedniego słownictwa do opisywania naszych relacji z dźwiękiem!). Więc, czy już cokolwiek daje się Państwu słyszeć z tego opisu? Który element? Wozy, konie, liście? Pamięć muzyczna, pamięć dźwiękowa zapisana w pamięci komórkowej… Jak trudno ją pobudzić, gdy wszystko się widzi! *** Weźmy takie – kamertony. Wzorce dźwięków. Bezwzględne. To do nich, często bezwiednie, odnosimy napotykane wrażenia i bodźce dźwiękowe. Jedne z nich – idealnie zestrajają się z dźwiękiem kamertonu. Inne – wydają się w konfrontacji z nim - nieprzyjemnym wręcz zgrzytem. Przy pierwszych odczuwamy kosmiczną synergię. Drugie - chcemy jak najszybciej odsunąć. Kamertony – nastrojone na częstotliwości najbardziej nam przyjazne, będące sumą najbardziej naturalnych, prawdziwych dźwięków przechowywanych w pamięci komórkowej. *** Cisza. Idealna. Wsłuchujemy się w nią z coraz większą intensywnością. Jej poziom narasta. Potęguje się także nasze wyczulenie, wyostrza się słuch. Brak bodźców dźwiękowych to jakby usuwanie liny spod stóp linoskoczka. Gubi pewność siebie i traci równowagę. Nagle… Trzask! Po chwili z zupełnie przeciwnej strony – pisk. Po sekundzie szereg kolejnych bodźców. Nasz umysł (oczy widzą tylko część świata) dzięki słuchowi obejmuje w pełni, zabudowuje różnymi elementami ten świat wokół nas. Charakter bodźców uspokaja, straszy, przeraża lub głuszy wszelką niepewność, szczególnie jeśli wokół panuje ciemność. Dzięki słuchowi (dźwiękom) wiemy, gdzie jesteśmy. A więc – odczuwamy i postrzegamy przestrzeń. Dźwięk bardziej niż wzrok stabilizuje naszą równowagę psychiczną i fizyczną. Po charakterze sygnałów dźwiękowych wiemy, czy niebezpieczeństwo jest blisko, czy może nas nie dotyczy, czy śpiew ptaka jest tłem jedynie czy może stanowi centrum tego, otaczającego nas fragmentu świata. *** Jednym z kluczowych, jeśli nie najważniejszym momentem w Matrixie jest pytanie, jakie dręczy Leo, a wypowiedziane zostaje przez Morfeusa: chcesz wiedzieć, czym jest matrix? I nie ważne jak mało oryginalna pada odpowiedź. Ważne jest to pytanie, które de facto jest pytaniem o to, czym jest to, co widzę i czuję, co nie jest matrixem. Czy pytając o nieznane nie dociekamy w istocie sensu naszego jestestwa? *** Więc - czym są mangery? Czy to jeszcze jedna proteza, transmiter, translator, przekaźnik, dźwiękowa camera obscura? A może są jak kamerton? Jak wzorce prawdziwych brzmień, zapisane w naszej cywilizacyjnej pamięci. Ani jednym, ani drugim. One są jedyną ze znanych mi konstrukcji, która – jak owa legendarna szczelina w himalajskim zatraceniu śnieżnym – przeprowadzi nas do Shangri-la! Do pamięci komórkowej, do złóż dźwięków najprawdziwszych, najczystszych, pamiętających Gan Eden, , גַּן עֵדֶן ogród rozkoszy). *** Mangery w sposób całkowicie bezwzględny, beznamiętny – wręcz – bez skrupułów – utworzą przed Państwem holograficzną projekcję zapisu dźwiękowego. Są jego emanacją. Umieszczą w przestrzeni (scena) miedzy sobą. Oderwą tę dźwiękową rzeczywistość od źródeł, tworząc wszystkie plany, przestrzenie, światła i cienie; idealnie odwzorują wysokość i szerokość, wyrażą intensywność i subtelności; oświetlą, rozpromienieją, tchną zapachy i wszelkie tonacje temperaturowe dźwięków zatrzymując w nas dech, hipnotyzując wzrok, wyciszając bicie serca. A po chwili - zamilkną. Bo takie są mangery. Bo po to są. Niczego od siebie nie dopowiedzą. Nie ocieplą, nie okryją barwami. Bo nie po to zostały stworzone. Nie temu służą. One zbudują dla nas korzystając z zasobów naszej pamięci komórkowej odgłosy z owego ćwierć arszynowego poszycia z liści, co po nim te wozy z chrustem jechały… Aż tyle! Kreślę się - M.K. p.s. goodmansy… nawet nie mrugnęła im powieka. Stoją obok. Słuchają mangerów. One – doczekały się już wnuków… Ja - także!