PREMIERA 2021 - wersja SOURCE II
Lindemann Audio wprowadza na rynek nową wersję odtwarzacza sieciowego SOURCE II. - zmodyfikowano wejście słuchawkowe umożliwiając korzystanie ze słuchawek 16 oHm - wdrożono Spotify Connect i TIDAL Connect - wyeliminowano problem lip sync podczas podłączania telewizora - wyjście stacjonarnej linii z pominięciem analogowej regulacji głośności - regulacja głośności dB-linear w 80 krokach - wyświetlanie częstotliwości próbkowania - wybieranie Spotify za pomocą pilota bez korzystania z aplikacji i inne Pierwsza generacja – zachwyt! Kolejny model – bezdech Trzecie wcielenie – niedowierzanie Obecne – potwierdzenie. Niepozostawiające wątpliwości. Wybijające wszelkie uwagi krytyczne. Bo takich nie ma. Co najwyżej pojawiały się karłowate złośliwości, grymas zazdrości. Norbert Lindemann daje melomanom do ręki pokera. Nie licytuje. Nie stopniuje. Wykorzystując kolejne osiągnięcia w produkcji podzespołów, uwzględniając sugestie dotyczące funkcjonalności – niczym czarnoksiężnik, wyjmuje z kapelusza coraz to czarowniejsze wersje swojego musicbooka. Ta jesień i zima upłyną pod znakiem SOURCE II oraz POWER II. Nigdy nie oddawałem się ekscytacjom związanym z tym, co pudełka te mają w środku. Nie miało dla mnie znaczenia czy kryją się w nim takie lub inne podzespoły. Niech by tam nawet stał słoik z kiszonymi ogórkami (dziś na obiad ogórkowa) – liczy się to, co spływa do wnętrza duszy, jaką tam rozkosz roztacza, jak szybko gasi szarość coraz krótszych dni. Lindemann napisał w pierwszej broszurze do musicbooka 10 i 20 zdanie, że oto prezentuje najlepiej na świecie brzmiący zestaw urządzeń do strumieniowego odtwarzania muzyki. Zestaw, a więc przetwornik i wzmacniacz, który pracować może w kilku wariantach. Najlepiej brzmiący… Tym stwierdzeniem zamyka wszystkie licytacje w świecie powrotu do najbardziej naturalnego brzmienia poprzez cyfrową reinkarnację dźwięku zapisanego na magnetofonowej taśmie. Reinkarnację cudowną, bo bezprzewodową, jak strzałą Amora trafiająca w każde niedrewniane ucho. I tu jest problem. Jedyny. Śmiem twierdzić – lokalny. Pszenno-buraczany, rozciągający się w dorzeczach i u ujścia Wisły oraz Odry. Bo na świecie musicbooki obraz ich zbrojne ramiona, wzmacniacze POWER kruszą wszelkie granice wątpliwości i niedowierzania. Oferują dźwięk, jakiego nigdy wcześniej Państwo nie słyszeli. Każda CD odtwarzana w tym zestawie jawi się niczym otwarta scena, na której artysta w tej chwili, rzeczywiście i bez żadnej kurtyny śpiewa dla nas, gra, dyryguje, słowem: czaruje! Urządzenia współpracują z wiodącym oprogramowaniem do odkodowywania MQA. Pozwalają bezpośrednio łączyć się z platformami oferującymi muzykę w bezstratnej jakości. Umożliwiają UPSAMPLING, pobierają mniej mocy niż moje dwa świeżo narodzone kocięta. Ten biało-podpalany ciągle się śmieje, bo wie, że choć taki mały to przegram z nim wyścigi do miski pełnej smakołyków. Daje mi fory, gdy wstaję z fotela i dosłuchuje wybrzmienia z odtwarzanej właśnie płyty. Ten dźwięk, z SOURCE II rzeczywiście daje się porównać jedynie do śpikowego mruczenia kociąt. W odniesieniu do musicbooka 256DSD, nowy musicbook: - ma zmienioną architekturę konwertera, - przetwornik AK4493 - zapewnia wyjątkowo niskie zniekształcenia, wzorową muzykalność i niezwykłe rozdzielczości do 768 kHz i DSD512 - zegar femto MEMS - został wyposażony w przedwzmacniacz gramofonowy (!!!) - otrzymał nową platformę przesyłania strumieniowego Lindemann 4.0 z odtwarzaniem rozdzielczości studyjnych (rozdzielczości do 384 kHz / 24 bity i DSD 256) - te rozdzielczości dostępne także poprzez WLAN, ponieważ urządzenie ma nowoczesną technologię podwójnej anteny - w pełni obsługuje platformę ROON oraz pięć serwisów oferujących nagrania w jakości studio master sound - przedwzmacniacz gramofonowy MM (fantastyczny!) - obsługa słuchawek, także magnetostatycznych - całość – sterowana aplikacjami na iOS oraz Androida - zakłócenia – praktycznie wyeliminowane - możliwość odtwarzania płyt CD z napędem DVD-ROM podłączonym przez USB (np. Apple Superdrive); fenomenalne poprawienie jakości poprzez poddanie sygnału ponownemu próbkowaniu w DSD. Logiczną konsekwencja i uzupełnieniem SOURCE jest POWER – nowy wzmacniacz z laboratorium Lindemanna. Realizuje on jedynie słuszną moim zdaniem drogę rozwoju elektroniki polegająca na… cofnięciu się do schematu ideowego, wykorzystaniu elementarnie niezbędnej ilości komponentów dla uzyskania efektu – po prostu – wzmocnienia dźwięku. Jedyną dopuszczalną według mnie modyfikacje takie podejścia jest oczekiwany poziom wzmocnienia. Sama jednak idea, filozofia czy zasada wzmacniacza musi być zamknięta w stwierdzeniu; ma on jedynie i wyłącznie wzmacniać a nie modyfikować, ocieplać, barwić brzmienie ze źródła. Na tym wyczerpałem właściwie temat SOURCE. Mógłbym oczywiście swoim zwyczajem spointować rzecz całą jakimś porównaniem… No, na przykład: na Mount Everest można dostać się: - na jednej nodze, - na dwóch nogach - na czworaka. Prawda, że metoda trzecia zdradza pozornie najlepszy sposób osiągnięcia celu, bo – choćby inny przykład; co dwie głowy to nie jedna – ale – zapewniam - to tylko pozory. Innowacyjnym i z pozoru – zaskakującym rozwiązaniem jest… usunięcie gniazda USB! Koniec z podłączaniem dysków zewnętrznych właśnie w ten sposób. SOURCE zapewnia niezakłócone strumieniowanie poprzez sieć i to w odniesieniu do najcięższych plików. Przy okazji – proszę zapomnieć o jitterze! To już element przeszłości. SOURCE jest więc czystej krwi, rasowym odtwarzaczem strumieniowym o parametrach przewyższających najbardziej renomowane konstrukcje analogowe. Stał się ich nową, wzbogaconą o wiedzę i postęp techniczny emanacją. I na koniec… Ku czemu zmierza ta technologia? Do ominięcia błędów i niedoskonałości płyty CD. To jasne. Dziś platformy takie jak Qobuz Sublime + lub HighResAudio oferują nagrania, które dzięki SOURCE brzmią po prostu – natywnie. Żaden nośnik CD, żaden CD player, żadna elektronika nie da Państwu takiej jakości z odtwarzania CD jak możliwość posłuchania tego samego materiału z platformy, poprzez lindemannowski SOURCE. p.s. ripowanie płyt CD nie ma najmniejszego sensu. To tak jak kserowanie kuternogi w nadziei, że jego kopia będzie sprawna niczym antyczny olimpijczyk. Guzik prawda!