Ta strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek (cookies) do poprawnego działania. Więcej informacji na stronie Polityka Prywatności. Zamknij.

Logowanie

STS Swinging Society

Blazing Trails of Sounds

Blazing Trails of Sounds  image
Galeria okładek

ZamknijGaleria okładek

  • STS Swinging Society - orchestra

Produkt w tej chwili niedostępny.

DŹWIĘK TAK BIAŁY, TAK CZYSTY, wręcz - PRZEZROCZYSTY

Jeden instrument - jeden mikrofon; dwa instrumenty - dwa mikrofony... Podobna filozofia sprawiła, że wielka orkiestra symfoników jednej z europejskich metropolii została podłączona do monstrualnej konsolety, a każdy instrument miał odrębny mikrofon. Dyrygent dał znak, a technicy zaczęli - jak w teatrze kukiełkowym - manipulować suwakami, Harfistka głośniej, druga waltornia ciszej, trzeci trębacz za mocno sapie, wiolonczelistka, ta o zielonych oczach siedzi na trzeszczącym krześle. Po zakończonej sesji plenarnej - wybrani muzycy nagrywali duble swoich partii. Technicy wmiksowali ich poprawki do zapisu sesji ogólnej... Nie, to nie jest fragment relacji science-fiction z sesji nagraniowej. Tak było. Tak się jeszcze zdarza. A w 1950 roku, kiedy R. Kubelik nagrywał dla Living Stereo swoja wersje Obrazków z wystawy - wielkiej orkiestrze, sławnemu dyrygentowi, profesjonalnym inżynierom dźwięku wystarczył... jeden mikrofon. I do dziś nikt nie zrealizował nagrania równie i skończenie doskonałego. Wytwórnia STS przygotowała kolejny sampler. Wspólnie ze znakomitym big bandem STS Swinging Society - w oparciu o dalece "z tej ziemi" sprzęt elektroniczny, wręcz osiągalny i nierzadko spotykany w domowych atelier wielu melomanów i audiofilii - przy użyciu dwóch mikrofonów (specyfikacja pozostałego wyposażenia w książeczce, opartego głównie na urządzeniach firmy Marantz) zarejestrowała "wiwisekcję", absolutnie detaliczny acz całościowy, selektywny i zhomogenizowany zarazem koncert zespołu typowego dla końca lat 50 minionego stulecia, w jakości bezapelacyjnie nawiązującej do ówczesnych dokonań. Potrzebowaliśmy ponad pół wieku, by nawiązać do tradycji mistrzowskich nagrań klasy Living Stereo czy Mercury Living Presence! Jakie to w sumie szczęście, że po - nie powiem, ekscytującej wycieczce przez świat elektroniki, cyfryzacji, komputeryzacji, digitalizacji - wracamy do źródeł. Bo przecież tylko one mają sens. Płyta wybitnie audiofilska.

 

Razem z tą płytą inni Melomani kupowali: